W pewnym momencie po prostu się wyłączyłam. Niczym
marionetka, robocik, któremu ktoś po kolei przecina różne przewody. Staranie
się o ludzi. Off. Próby bycia szczęśliwym. Off. Optymizm i nieustający uśmiech.
Off. Komfort bycia, zdolność przelewania myśli i słów na papier. Wyłącz.
Przez
pewien czas myślałam ,że tęsknię za miejscem lub okresem mojego życia. Myliłam
się, tęskniłam za tym jak się wtedy czułam. Brakowało mi zaangażowania,
poczucia spełnienia i tej niekończącej się siły, chęci zdobycia świata, tego,
co było wiatrem mojej żaglówki. Teraz nadszedł bezwietrzny czas, a ja resztkami
drewienek wiosłuję i próbuję obrać kurs, lecz zamiast zachodu słońca, przede
mną tylko czarne chmury.
Skończyły mi się tematy, za to wzbogaciłam się w
oszczędność słów. Mam mało do powiedzenia, a jeszcze mniej ochoty. Plecenie trzy po trzy skończyło mnie bawić,
już tak nie potrafię. Po co tez kogoś zamęczać myślami bez sensu, których nie
pojmie, bo przecież nawet ja sama nie rozumiem.
Coś się we mnie wypaliło,
próbuję jak kiedyś, ale uzyskuję tylko przebłyski starej mnie. Składając się z
puzzli, nie mogę dopasować kawałków. Zużywam energię, zostaje tylko monotonia i
bezczynność. W końcu zabrakło mi rutyny i zabiegania, mimo zmęczenia oraz
trudności, miałam zajęcie i jakiś kopniak od życia ,aby codziennie wstawać i
coś robić. Jednak czy warto poświęcać się tak czemuś co Cię unieszczęśliwia?
Ciągle staram się zrozumieć świat, to, co mnie otacza. Przestałam oczekiwać harmonii i spokoju, jednak wciąż potykam się
na ludziach. Nie potrafię tworzyć relacji, trzymać przy sobie osób ,interesować
ich sobą. Mogłabym dać im z siebie wszystko, jednak mało kto się o tym
przekona, bo nigdy nie dojdę do etapu głębszego niż przyglądanie się i czasem
przelotna rozmowa, a już nie chcę być tą rozpoczynającą, tą która się stara i
zabiega. Wycofałam się, straciłam znajomości, nie znalazłam nowych, nikt nie
chciał zaczynać jak ja kiedyś. Zostali Ci, którym naprawdę zależało, jednak ja
wciąż pragnę więcej kontaktu. Jednocześnie chcę otaczać się roześmianym tłumem
oraz mieć prawdziwych przyjaciół, ale też z nikim nie nawiązuję nic. To bez
sensu, ale czy zostało mi cokolwiek co ma większy sens? Boję się, że w końcu
zostanę sama.
Nie wiem co mam robić, jaka być ,do czego dążyć. Wszystko jest
trudne, a ja uparcie nie chcę upaść. Brakuje mi lekkości bytu i oddechu, tylko
skąd z powrotem to wziąć? Wyłączyłam się z życia, choć raz dając losowi szansę,
żeby mnie czymkolwiek obdarował i kolejny raz upewniłam się, że wszystko muszę
wypracować i zdobyć sama, bo
najwyraźniej dla mnie wszystkich składników ciągle braknie. Próbuję nie
narzekać, lecz ciężko tak, gdy kiedy przed ludźmi dookoła tak często ktoś
stawia windę, a ja muszę sobie własnoręcznie wybudować schody. Kiedy dookoła
otaczają cię mury przeszkód, a ty tracisz siłę, w końcu przestajesz próbować to
rozbić i stoisz w miejscu lecząc siniaki, myśląc dlaczego właściwie musisz to
zrobić, a że twoje cele także zamieniły się w obłoczki na niebie, to po prostu
smutny leżysz i gapisz się w murki. Tak też można, nieprawdaż? Tu powinien być
ktoś (ja sama dla siebie) kto skopie mi dupę. Nie, nie, nie! To nie tak! Tak nie
wolno! Nie poddawaj się i te bzdety. Jednak w końcu człowiek dorasta, ma pogląd
na niektóre rzeczy, widzi prawdę, a klapki na oczach spadają ukazując brak
perspektyw. Odeszli ludzie, chęci i szczęście. Została beznadzieja.
Życie-Ola à 1:0
Hej. Trafiłem tu zupełnie przez przypadek. Nie znam Cię, ale to co piszesz jest dojmująco smutne. Wydaje się być objawem depresji, z którą można - trzeba! - walczyć. Porozmawiaj z psychologiem, to naprawdę ani wstyd, ani dziwactwo. Jeżeli nie wstydzisz się iść do lekarza kiedy masz grypę, nie powinnaś mieć oporów przez wizytą u specjalisty od chandry.
OdpowiedzUsuńZajrzyj tu:
http://forumprzeciwdepresji.pl
Powodzenia :)
W.
Thanks for sharing Co ja robię ze swoim życiem. You are stunning women. xoxo women wedding dresses. xoxo baby fashion show. xoxo hot baby in the word.
OdpowiedzUsuń